Bardzo kochamy paprykę pieczoną i wszystkie jej wcielenia. Trafiły się świetne świeże i niedrogie bakłażany, postanowiłam spróbować swojego szczęścia z pastą, którą dotychczas kupowałam w europejskich delikatesach. Będzie dip, dodatek do kanapek, do klusek, do sałatek..
Zgromadziłam:
- jeden duży bakłażan, upieczony według przepisu na wegetariańską lasagne albo na pesto
- 8-9 czerwonych papryk, upieczonych na bbq i obranych ze skórki (przepis na pieczenie jak w pieczonej papryce, bez przypraw itd.
- soczek pozostały z obierania papryki (zwykle osączam na sitku nad miseczką, wiele dobrego pachnącego płynu pozostaje, przydatne do przyprawiania sosów sałatkowych itd),
- posiekana cebula,
- posiekany czosnek,
- trochę oliwy do smażenia cebuli i czosnku,
- ostra wędzona papryka – 1 łyżka to opcja dla odważnych, wcale nie konieczna,
- troszkę koncentratu pomidorowego (używam tylko tripple, włoski, z tubki),
- sól, pieprz, cukier.
- na kilku łyżkach oliwy podsmażyłam czosnek i cebule, żeby nie brązowe ale nie surowe, raczej przeźroczyste
- Dorzuciłam bakłażan, upieczoną paprykę i łyżkę ostrej wędzonej chippotle
- Kiedy się zaczęło pomalutku gotować, dolałam sok paprykowy, wcisnęłam trochę koncentratu pomidorowego, sól, łyżeczkę cukru.
- Przykryłam i pilnowałam, żeby bulgotało pomalutku, mieszając często – dobrą godzinę albo więcej. Sprawa toczyła się o to, żeby wszystko się dobrze zmieszało i żeby wyprowadzić wody tyle, ile się da.
- Byłam skłonna lądować do słoików. ale mój towarzysz przeforsował mielenie na drobno, blenderem – to i się stało.
- Zapakowaliśmy, około 1.25 litra. Do lodówki.
Co się nie zmieściło. zjedliśmy natychmiast z testowanym czarnym chlebem niemieckim – cieniutko masło, plasterek mozzarella (bo akurat taki był), posmarowany ajvarem – pyszne.