Tu wystąpiły (po prawej) w towarzystwie grillowanej cukinii – ale bronią się skutecznie podawane oddzielnie, na kanapce, z sałatą, nawet z grillowanym mięsiwem.
Chcemy mieć pod ręką:
- bakłażany – jeśli zostaną nie zjedzone od razu (mala szansa, ale..), świetnie przechowają się w lodówce przykryte, do przekąszenia nazajutrz na chlebku lub w mieszanej sałacie,
- bazyliowe pesto albo świeże listki bazylii,
- oliwa,
- świeża mozzarella, pokrojona na możliwie najcieńsze plasterki,
- sól, może być gruboziarnista.
- Przygotujemy smarowidło: jeśli pesto, to rozprowadzisz je trochę oliwą, żeby uzyskać konsystencję właściwą do smarowania pędzlem. Jeśli świeża bazylia, posiekaj i zmieszaj z oliwą (blenderem? malakserem? robotem kuchennym?), też starając się uzyskać konsystencję smarowidła, które pędzelkiem rozprowadzisz po bakłażanie.
- Przygotowujemy (startujemy, rozgrzewamy) grill. BBQ albo grill w piekarniku – co komu wygodniej.
- Kroimy bakłażana w plastry, mniej więcej 1 cm grubości.
- Układamy na blasze do pieczenia, smarujemy smarowidłem.
- Grillujemy dobre kilka minut, aż wierzchnia strona się podpiecze, zrumieni.
- Przerzucamy na plecy, każdy plasterek smarujemy, i grillujemy, znów do zrumienienia.
- Wysuwamy blachę z pod grilla, posypujemy bakłażana lekko solą.
- Na każdym plasterku kładziemy plasterek- dwa mozzarelli, i grillujemy kilkadziesiąt sekund – tyle, żeby ser troszkę zmiękł. Moje na obrazku troszkę za długo siedziały w ogniu.. nie były złe, ale mogły były być jeszcze lepsze, nie rozlewając sera.
- Na półmisek, podajemy. Można jeszcze posypać pasemkami listków bazylii, dla kolory i zapachy – ale nam się bardzo śpieszyło…