Historia długa, ale robota krotka i dosyć tania. Te proporcje spokojnie nakarmią dwoje, może nawet troje.
Kiedyś uporządkuje i napisze po angielsku, ale.. Na razie spróbuj, chyba polubisz
Potrzebujesz:
- 3 jajka, (jeśli małe, weż 4)
- 500 cream cheese (może być taki w kubeczku, ale nie radzę ‘cottage cheese’, grudkowaty’; ten nie rozetrze się gładko i zawsze wydaje się strasznie plastikowy)
- 1,5 cup (około 140+70= 210g?) maki
- woda, sól, trochę masła, cukru na ‘omastę’
- jajka rozdzielić –
- do maki dosypać szczyptę soli, wymieszać
- żółtka utrzeć z serem
- wstawić duży garnek posolonej wody, do zagotowania
- ubić białka
- delikatnie wprowadzić (fold-in) białka do mieszanki serowej
- potem, tez delikatnie, wmieszać (można stopniowo) mąkę
- w rezultacie masa powinna być tak jak na kluski kładzione, dosyć gęsta; jeśli bardzo gęsta, można kluski formować na stolnicy jak kopytka (rączkami mały wałek uturlać, spłaszczyć trochę nożem, można zrobić nożem kratkę) i kroić na kopytkowy kształt – ja zawsze robię po leniwemu, czyli
- kładę je do wody wrzącej łyżka, prosto z miski. pamiętaj, ze łyżka, jak w kładzionych, musi być gorąca wiec najpierw trzeba casually zamieszać łyżka wrzątek, potem dopiero sięgnąć po ciasto; każda kluska wpada do wody z łyżki wpół zanurzonej, wiec temperatura się utrzymuje
- kluski gotują się ‘do wypłynięcia’; trzeba wyjąc delikatnie (plaska łyżka cedzakowa tu się przydaje) na plaski półmisek, można chlapnąć na nie trochę świeżego masła. Niektórzy dekadencko polewają masłem z tarta bulka.
- Jedzą z solą, z cukrem, ze śmietana.. rożnie.