Kotlety kartoflane – niby proza, ale można z gracją

Proces produkcyjny podobny do stosowanego przy kopytkach. Pyrki, mąka, jajko, sól. W kotletach działają tez cebula i pieprz, także patelnia i trochę oleju. Atrakcyjna opcja podawania po schłodzeniu lub zamrożeniu wymaga piekarnika, ale jest wprost doskonała. Świetny kandydat do przygotowania ‘na zaś’, kiedy czas i zapasy pozwalają, schłodzenia lub zamrożenia, i szybkiego podawania kiedy głód lub niespodziewani a wymagający goście.

Do kotletów wymagany jest akompaniament: dobry sos. Znakomicie wchodzi grzybowy, ogórkowy, pomidorowy, i, z pewnością,  koperkowy.. Obok dowolna świeża sałata.

img_0781Na 14 kotlecików rozmaitej wielkości (spokojnie porcja dla 3-4 osób) przygotowałam:

  • 1.5 kg dobrych wsiowych kartofli ( w odróżnieniu od tych, które kupuje się w miejskich sklepach)
  • 2 jajka
  • mąka na oko – chyba jakieś 25-30 dkg. trzeba tez mieć zapas do podsypywania uformowanych już kotlecików, ale to już wystarczą naprawdę reszki ze stolnicy.
  • jedna średnia cebula
  • troszkę masła do zeszklenia cebuli
  • 3-4 łyżki oleju do smażenia kotlecików
  • sól, pieprz do smaku
  • kilka kawałków ręcznika papierowego albo bawełniana pieluszka do obsuszania kotletów po smażeniu

Kartoflane Puree

  1. Obrane pyrki gotujesz do miękkości (ale nie rozpadliwie!) w osolonej wodzie.
  2. Odlane poddasz mieleniu – im gładsze puree tym lepiej. Ja do tego zadania używam elektrycznego mixera, skrzydlatego, który trzymam w reku i wsadzam do garnka z gorącymi kartoflami. Gorące mielą się znacznie łatwiej nic ugotowane  y wystudzone.
  3. Teraz można gładziutkie puree odstawić do wystudzenia.

Jeśli nie masz przetwarzać ich teraz, wystudzone zamknij szczelnie i schowaj do lodówki. Spokojnie postoją dzień, nawet dwa.  Przed dalszymi krokami trzeba je pozostawić w temperaturze pokojowej godzinę, dwie.

Przygotowujesz kotleciki

  1. Obierasz cebule i siekasz drobno, jak się tylko da.
  2. Na małej patelni rozgrzewasz łyżeczkę masła i na nim zeszklisz posiekaną cebulę. Można ładnie zarumienić, ale nie przypalać.
  3. Odstaw do wystudzenia.
  4. Sporą miskę oprósz częścią maki, na niej umieścisz puree kartoflane w temperaturze pokojowej.
  5. Teraz można wycisnąć dłonią malownicze dołki, w które wbijesz jajka, sól, trochę mąki.
  6. Dłonią (lub oboma ) zagniatasz delikatnie, starając się wymieszać składniki.
  7. Dorzuć chłodna cebule, dosyp mąki, jeśli trzeba. Można zgęstniałe ciasto przenieść na deskę/stolnicę, jeśli zaczyna się już trzymać razem, daje się uformować gruby wałek czy krągły bochenek.
  8. Teraz albo kroimy plastry wałka, albo pajdki bochenka, i, kładąc je płasko na oprószonej mąką desce formujemy plaskate kotleciki, wyrównując je płasko nożem.
  9. Jedna albo dwie patelnie, na średnich ale nie za niskich palnikach, kilka kropel oleju.
  10. Na gorący olej kładziesz kotleciki i cierpliwie czekasz kilka minut. Kiedy jedna strona wydaje sie podsmażona, delikatnie dwoma nożami czy szpatułkami przewracasz na druga stronę. Cały proces nie jest długi, trwa w sumie kilka minut.
  11. Z patelni na pieluszkę lub ręcznik papierowy, dla odessania resztek oleju.
  12. Teraz albo na stół, albo zostawisz do wystudzenia.

Co z tymi, które nie są podawane dziś?

Po zupełnym wystudzeniu można je starannie przykryć i schować do lodówki.

Krzyś pokazuje, ze można tez nazajutrz zjeść pyszne śniadanie:

Można tez zamrozić. Do zamrożenia ja każdy kotlecik zawijam przejrzystą folią i wrzucam je indywidualnie do zamrażarki. Po kilku godzinach zbieram i, ślicznie sztywne, pakuję do porządnych torebek plastikowych, w których mogą mieszkać miesiące.

Te z lodówki i te z zamrażalnika rozgrzewa się do konsumpcji w piekarniku. Ustawisz nie więcej jak 200C/400F, kotleciki chłodne albo zamrożone (JUŻ POZBAWIONE FOLII) układasz w jednej warstwie na blasze lub ogniotrwałym półmisku, i buch do rozgrzanego piekarnika.

Te z zamrażarki potrzebują więcej czasu, może nawet do 25-30 minut. Te z lodówki powinny być szybciej, jakoś 15 min. Najlepiej dotknąć palcem i ocenić, czy istotnie gorące..

Smacznego!

 

This entry was posted in Potatoes / Kartofle and tagged , , . Bookmark the permalink.

One Response to Kotlety kartoflane – niby proza, ale można z gracją

  1. wm says:

    Wariant z zamrożonymi kotlecikami – rewelacja, palce lizać powyżej łokcia. W skrócie:
    – do przygotowania kotlecików mrożonych w wariancie Wojtka wybieramy kraj, w którym ChDiKK, tzn. taki, w którym żadne służby nie działają.
    – Powodujemy tornado niszczące podstację elektryczną,
    – po pięćdziesięciu godzinach braku prądu sprawdzamy czy zamrożone kotleciki zaczynają mięknąc w zamrażarce. Jednocześnie sprawdzamy zamrożone płaty łososia.
    – po 55 godzinach braku prądu i częściowym odmrożeniu produktów zamrażamy wszystko jeszcze raz, żywiąc się w międzyczasie dwoma kilogramami rozmrożonych w zamrażarce dużych krewetek http://wczorajsze.org/ewolucyjna-wersja-znajomych-szybkich-krewetek-na-ostro/
    ( wersja bez klusek)
    – po zjedzeniu krewetek, rozwijamy zamrożone powtórnie kotlety jak i łososia z folii, kładąc łososia na stole a kotleciki na patelni na dużym kawałku masła. Ustawiamy temeperaturę patelni na najniższą możliwą i jednocześnie odbierając telefon od providera internetu, z którym przez półtorej godziny usiłujemy odzyskać dostęp do serwera (patrz tornado).
    – w panice zdejmujemy kotleciki z patelni, które wcale się nie przypaliły, tylko cudownie przesiąkły nadmiarowym masłem, osiągając równomiernie temperaturę ok 65-70 C..
    – kładziemy na nie płaty cudownie chłodnego, wędzonego łososia.

    Niebo w gębie, smacznego!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *