Zima za pasem. Zdecydowanie trzeba pomyśleć o rozgrzewających, pożywnych, zupach. Ta dzisiejsza pasuje, może nawet służyć jako jednodaniowy posiłek (może lunch?).
Zaczęło się od tego, że rzeźnik obok domu miał stos ślicznych wieprzowych wędzonych kości żeberkowych (może od schabu?), bardzo rozsądnie wycenionych na 3 PLN za kilogram. Kupiłam, chyba z wrodzonej chciwości, ale kupilam.
Po kilku dniach jednak zaczęło mi dokuczać w lodówce, trzeba bylo cos z nimi zrobić. Stąd wziął się pomysł tradycyjnej, polskiej,. grochówki. Wiadomo było, że groch, ze wędzonka, ze majeranek. I co dalej?
Trochę trwało, ale nie spieszyłam się. Ugotowałam gar zupy. Na oko lekko 4.5 litra. Wszystko przez te wędzonkę…
Składniki (dopasowane do 1 kg wędzonki!)
- Około 0.75 kg grochu łuskanego
- 1 kg wędzonych mięsnych kości, z resztkami mięsa na nich)
- 100 g wędzonego boczku
- 2 ząbki czosnku
- 1 cebula
- surowe kartofle (pokrojone ‘na zupę’ dały jednak prawie 1 litr kartofelkowej kostki)
- sól i pieprz
- majeranek (wedle uznania, ja wrzucilam dobre 2 łychy)
- 4 listki laurowe
- 4 ziarenka ziela angielskiego
- 1 łyżka mąki
- włoszczyzna wedle uznania. Ja mialam marchew, pietruchę, seler. Może powinien byc por, ale nie było..
Przygotowanie
- Groch zalałam wodą letnią i zostawiłam na pond godzinę. Moze można bylo trochę dlużej, ale w sumie..
- Kości mięsne zalałam zimną wodą w dużym garnku, postawiłam na palniku i zagotowałam pod przykryciem. W miarę możnosci zbieralam lyżką szumowiny.
- Po kilkunastu minutach łagodnego bulgotania dolozylam włoszczyznę i groch, razem z wodą, w której był zanurzony. Zagotowałam.
- Dorzucilam listki laurowe, ziele angielskie. Powoli bulgoce.
- Zostawiłam na niskim gazie na pół godziny, i dłużej, aż się jarzynki i mięso zrobily miękkie.
- Wyciągnęłam kości (mięso?) i jarzyny z zupy. Wrzucilam pyrki, zagotowałam, bulgocze powoli.
- Pokroiłam boczek, czosnek i cebule. drobniutko.
- Na patelni podsmażyłam boczek na skwareczki, wrzuciłam do zupy (bez tłuszczu!).
- Na pozostałym tłuszczu zeszkliłam cebule i czosnek.
- Na podsmażoną cebulę i czosnek wrzuciłam łyżkę mąki i mieszałam, aż się całkiem zespoliły (otoczyły mąką). Do garnka!
- Obrałam mięso z ugotowanych kości, pokroiłam drobno. Do garnka!
- Z ugotowanej włoszczyzny wybrałam marchewki, pokroiłam w plasterki i dodałam do zupy.
- Zagotowałam. Doprawiłam do smaku majerankiem, solą i pieprzem.
Teraz już tylko rozwieźć po domach głodomorów..
Ciekaw jestem, mniej więcej jaka ilość wody weszła do tej zupy? Czy oprócz tej wody, ktorą zalałaś groch oraz kości (ile jej było?), jeszcze dodawałaś?
Spróbowałem ten przepis, nauczki (w każdym razie dla mnie) są następujące:
1. Używać porządny garnek, a nie taki co ma cienkie dno, bo zupka się przypali.
2. Należy przewidzieć dobre kilka godzin. Zacząłem gotować przed 19ą, skończyłem po 23ej.
3. Z tym doprawianiem należy sobie nie żałować (zwłaszcza soli).
4. Godzina moczenia grochu wystarczała, skoro i tak się gotował godzinami, a następnego dnia znowu zagotowałem zupę.
5. Kartofle (pokrojone w kostkę 1 cm^3) się gotowały bardzo wolno. Tzn. minimum godzina nim pałeczkami chińskimi byłem w stanie je zmiażdżyć.
6. Mąki zapomniałem dodać, ale to nie szkodziło — może dlatego, że za mało dodałem wody, i zupa i tak była gęsta.
7. Jarzynki (włoszczyznę) pokroiłem drobno (to chyba bład), ale i tak sie rozgotowały i znikły, więc spoko.
8. Skwareczki strasznie skaczą na patelni. Możnaby następnym razem przykryć taką siatką przeciwko pryskającym oleju?
9. Mięska obranego z kości nie pokroiłem tylko wrzuciłem jak leci (pod presją domowników, którzy uważali ze już pora iść spać) i to w sumie OK.
Krzysiu ,
Moje proporcje były bardzo ‘na oko’, ale
1. Kości było sporo (około 1 kg, takie po schabie, więc nie płaskie), zalałam całkiem od początku), w dużym, ciężkim garnku. Więc już tam woda spokojnie ze 3 litry…
2. Gotowało się długo, ale 4 godziny to chyba extreme.. muszę pomyśleć, dlaczego. Może wędzonka jakaś bardzo sucha?
3. Absolutnie, doprawiać szczodrze!
4. Zgoda. Gdyby groch był przyczyną długiego gotowania, można by następnym razem namoczyć na noc, ale..
5. Zdecydowanie zbadaj gatunek kartofli. Tu coś nie gra..
6. Spoko. Poza tym ja dolewam wodę zawsze, kiedy wydaje się, że można, albo że warto.
7. Zgoda.
8. Naturalnie, ale ja nigdy nie smażę skwarek na ostrym ogniu, więc na ogół daje rade. One się rumienią powoli, ale niezawodnie. Mieszam od czasu do czasu.
9. Tu wolna amerykanka, robisz zależnie od rodzaju mięsa i preferencji konsumentów. Nawet, kiedy pora spać.
Ale, w sumie, warto było się tak mozolić?
El
P.s. Dzięki za tak wnikliwą recenzję!
Warto, chociażby bo mam instant kolacje na tydzień++, 2 minuty w mikrofalówce. No a te kulinarne doświadcznia będą niezbędne do produkcji grochówki II: the sequel.
(Według tego samego przepisu, naturalnie)
Dodałem zdjęcia…
A worthy competitor: https://www.bowlofdelicious.com/instant-pot-split-pea-soup-ham-bone/
Dostałem od hipsterowskiego rzeźnika up the street kawałek wędzonki (bez kości, następnym razem trzeba by zadzwonić we wtorek, a w środę ten niezawodny profesjonalista uwędzi mi kawałek prosiaka bone-in). Składniki gotowaliśmy 15 minut pod ciśnieniem w instantpocie, kolejne 15 minut pressure release, i podajemy. Ocena: palce lizać.