Proporcje trzeba dobrać wedle swoich upodobań. Ważne jest to, że działamy cukrem najpierw, odwadniamy owoce, dopiero potem wprowadzamy alkohol do soku i do owoców..
Ważne, żeby cukru nie było za dużo – przesłodzone słodkie nalewki bywają wręcz odpychające. Ale też pilnuj, żeby nie było za mało, bo proces odwadniania śliwek jest mniej skuteczny, i proces “przegryzania” znacznie wolniejszy.. W sumie chcesz, żeby naczynie, w którym śliwki zanurzysz w cukrze, było łatwe do oglądania i potencjalnego mieszania . Ja staram się używać duże słoje, 4-5 litrów, które zakręcam i mogę potrząsnąć zawartością, jeśli chcę jakoś wymieszać zawartość w trakcie procesu.
Trzeba liczyć jakieś 18 miesięcy na spokojne wykończenie – może więcej. Ostatni sezon (lato 2012) był wyjątkowy – lato bardzo gorące i bardzo suche – i trochę się cykl pierwszej fermentacji zamieszał – ale przez lata sprawdzone etapy są z grubsza poprawne.
Tyle miałam ostatnio:
- 2,7 kg dojrzałych węgierek,
 - 1,3 kg cukru,
 - 1 litr spirytusu,
 - 600 ml wódki,
 - kilka rodzynek,
 - może, opcjonalnie, jakaś inna śliwka (brzoskwinia? kilka suszonych śliwek?).
 
Z tej ilości mam teraz 3,5 l pięknego rdzawo-różowego płynu, który dojrzewa w ukryciu.
- Umyte śliwki przekroić; usunąć pestki, ale zostawić kilka pestek (może 10?).
 - Naładować owoce do słoja.
 - Zasypać wszystko cukrem, zapisać datę i odstawić, nie dłużej niż 3 tygodnie.
 - Zaglądać co kilka dni, może czasem poturlać naczynie, żeby wymieszać pozostałe kryształki cukru z pojawiającym się sokiem.
 - Kiedy cukier jest całkiem rozpuszczony(*), zlać syrop i wymieszać z wódką. Zapisać datę. Odstawić.
 - Odzyskane śliwki zalać spirytusem. Zapisać datę. Odstawić.
 - Po 4-5 tygodniach znów odlać owoce, zabezpieczyć – będą bardzo mile witane jako dodatek do deserów, ciast, jako materiał na ‘śliwki w czekoladzie’.
 - Uzyskany z odlania owoców płyn zmieszać z wódczaną nalewką. Można teraz przelać do butelek na czas ‘przegryzania’, albo kontynuować w jednym wielkim naczyniu. Zapisać datę.
 - Odstawić płyn do trudno dostępnego kąta i czekać – co najmniej 6 miesięcy, ale lepiej rok..
 - Teraz na pewno rozlać do butelek; pojawiający się osad można przefiltrować przez bibułę – ale jest on organiczną częścią nalewki, który można próbować ominąć zlewając nalewkę delikatnie do karafki-kieliszków-gardła. Otherwise polubić.
 
(*) trzeba tez uważać na jakiekolwiek oznaki fermentacji – zmiana zapachu, koloru, bąbelki gazu. Jeśli się to pojawi, natychmiast zlewać syrop i mieszać z alkoholem. Miałam taki przypadek w sierpniu 2012, kiedy już po 5 dniach zaczęło się troszkę burzyć w słoiku i pachnieć alkoholem. Zlałam wiec i postępowałam dalej. Chyba udało się złapać w porę..